- Oppa, przestań! To boli!! - usłyszałam łkanie dziecka.
- Siedź cicho! - kolejny głos, tym razem męski. Skierowałam sie w stronę źródła dźwięku. Zastanawiało mnie to, kto przychodzi do starej, opuszczonej fabryki, która w każdej chwili może się zawalić.
- Ała!! Oppa, co ty robisz, zimno mi! - głos dziewczynki był coraz słabszy,
cały czas słychać było jej płacz.
- Yah! Zamknij się! - wrzasnął. Podeszłam jeszcze bliżej aby przyjrzeć się sytuacji. Moim oczom ukazał się masakryczny obraz. Mała dziewczynka, może 6-7 lat, naga, leżała na ziemi, a nad nią stał 16-17- letni chłopak. Koreańczyk trzymał w swojej ręce patyk, którym bił bezbronną siedmiolatkę. Był to dla mnie straszny widok, jednak nie mogłam nic zrobić. Sama jestem bez silna. Nie potrafię szybko biegać, bić się ani nic z tych rzeczy. Boje się przemocy. Gdy ktoś się nad kimś znęca, tak jak w tym momencie, zaczynam panikować. Tak jak teraz. I nie potrafię tego powstrzymać. Stało się. Przykucnęłam, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać, przypominając sobie, jak ojciec bił mnie gdy miałam 5 lat. TRZASK! Straciłam równowagę przez mocne uderzenie w ramię przez, co upadlam na ziemie.
- KIM JESTEŚ?! I CO TUTAJ ROBISZ?! - wrzasnął chłopak, który przed chwila bił dziewczynkę. Byłam przerażona, nie potrafiłam wypowiedzieć słowa, tak jakby odebrało mi mowę. - PYTAM SIĘ!!! - wrzasnął ponownie, a po całej fabryce rozbrzmiało echo. Trzęsąc się ze strachu błagałam niebiosa o pomoc.
- Ktokolwiek, proszę niech ktokolwiek mnie uratuje. - powtarzałam cały czas w myślach. W tym czasie ponownie zostałam uderzona przez chłopaka. 18-letka, która pozwala bić się szesnastolatkowi. Byłam żałosna. Kolejne uderzenia.
- Pytam się do cholery kim jesteś i co tutaj robisz!! - krzyczał dalej. - Nie odpowiadasz?! - zaśmiał się ironicznie. Podniósł kij w górę i już miał zadać kolejny cios, gdy ktoś złapał go za nadgarstek i wyrwał "broń" z ręki.
- Damski bokser? Nie wstyd ci? - rozbrzmiał kolejny głos, o wiele przyjemniejszy niż poprzedni. Mój wybawca wykręcił rękę chłopakowi przez co upadł na ziemie. Dalej trzęsąc się ze strachu czułam jedynie zimne łzy spływają mi po policzkach. - Zamknij oczy, proszę. - zwrócił się do mnie niedawno przybyły wybawiciel. Zrobiłam tak jak nakazał. Wtedy usłyszałam odgłosy kopnięć, uderzeń. Po czym wszystko umilkło, a ja na swoim ramieniu poczułam ciepłą dłoń. - Już dobrze, nie bój się. Szybko się nie podniesie. - odezwał się. Otworzyłam powoli oczy, a przede mną ukazał się przyjemna twarz młodego Koreańczyka, który delikatnie się uśmiechał. Miał czarne włosy zaczesane lekko na bok, a grzywka spadała mu delikatnie na czoło. Miał rysy gimnazjalisty. Był uroczy. - Pomogę ci wstać. - oznajmił po czym delikatnie pomógł mi się podnieść. Moje nogi nadal drżały ze strachu, przez co prawie nie upadłam. - Musimy iść do szpitala. Mój przyjaciel już zabrał tą mała dziewczynkę, wiec ja pomogę tobie. - powiedział i objął mnie delikatnie w talii, tak bym się nie wywróciła. Nie zaprzeczyłam, ponieważ byłam cala obolała i czułam, ze krwawię.
- Jak...jak się tu znalazłeś? - spytałam cichym, ochrypłym głosem, gdy szliśmy w stronę najbliższego punktu medycznego.
- Byłem w okolicy z kolegą, gdy usłyszeliśmy krzyki. Jako, że nie jestem typem człowieka, który ignoruje takie rzeczy, pobiegłem w stronę źródła dźwięku. Wtedy też zobaczyłem ciebie, która leży na ziemi i zwija się ze strachu. - odpowiedział. Przytaknęłam cicho. Nagle chłopak się zatrzymał i przykucnął przede mną. - Wskakuj, widzę, że wciąż jesteś oszołomiona i trudno ci iść. - oznajmił.
- Naprawdę nie trzeba, dam rade. I tak już dużo ci się naprzykrzyłam.
- Nawet tak nie mów. Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo, wiec nie zwracaj na to uwagi i wskakuj. - powiedział ciepłym głosem. Tym razem go posłuchałam i oparłam się o jego plecy. Czarnowłosy powoli wstał i ruszył dalej. - Jesteś bardzo lekka. - zaśmiał się.
- Dziękuje.
- Powinnaś troszkę przytyć, bo chude kobiety nie są tak bardzo atrakcyjne.
- Chciałabym, ale nie potrafię. Po śmierci rodzi....- przerwałam.
- Rozumiem. Nie przejmuj się, nic nie mów. Może się sobie przedstawimy. Jestem Lee Sangbum i mam 20 lat.
- Jestem Ahn Sooyeon, mam 18 lat. - odparłam cicho.
- Ahn Soo-yun.
- Nie, Ahn Soo-yeon. - poprawiłam go.
- Ah...przeraszam. Ahn Sooyeon. Sooyeon-ssi. - powtarzał moje imię w kółko. - Podoba mi się.
- Dziękuje. - kiwnęłam leciutko głową.
- Yah! Zamknij się! - wrzasnął. Podeszłam jeszcze bliżej aby przyjrzeć się sytuacji. Moim oczom ukazał się masakryczny obraz. Mała dziewczynka, może 6-7 lat, naga, leżała na ziemi, a nad nią stał 16-17- letni chłopak. Koreańczyk trzymał w swojej ręce patyk, którym bił bezbronną siedmiolatkę. Był to dla mnie straszny widok, jednak nie mogłam nic zrobić. Sama jestem bez silna. Nie potrafię szybko biegać, bić się ani nic z tych rzeczy. Boje się przemocy. Gdy ktoś się nad kimś znęca, tak jak w tym momencie, zaczynam panikować. Tak jak teraz. I nie potrafię tego powstrzymać. Stało się. Przykucnęłam, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać, przypominając sobie, jak ojciec bił mnie gdy miałam 5 lat. TRZASK! Straciłam równowagę przez mocne uderzenie w ramię przez, co upadlam na ziemie.
- KIM JESTEŚ?! I CO TUTAJ ROBISZ?! - wrzasnął chłopak, który przed chwila bił dziewczynkę. Byłam przerażona, nie potrafiłam wypowiedzieć słowa, tak jakby odebrało mi mowę. - PYTAM SIĘ!!! - wrzasnął ponownie, a po całej fabryce rozbrzmiało echo. Trzęsąc się ze strachu błagałam niebiosa o pomoc.
- Ktokolwiek, proszę niech ktokolwiek mnie uratuje. - powtarzałam cały czas w myślach. W tym czasie ponownie zostałam uderzona przez chłopaka. 18-letka, która pozwala bić się szesnastolatkowi. Byłam żałosna. Kolejne uderzenia.
- Pytam się do cholery kim jesteś i co tutaj robisz!! - krzyczał dalej. - Nie odpowiadasz?! - zaśmiał się ironicznie. Podniósł kij w górę i już miał zadać kolejny cios, gdy ktoś złapał go za nadgarstek i wyrwał "broń" z ręki.
- Damski bokser? Nie wstyd ci? - rozbrzmiał kolejny głos, o wiele przyjemniejszy niż poprzedni. Mój wybawca wykręcił rękę chłopakowi przez co upadł na ziemie. Dalej trzęsąc się ze strachu czułam jedynie zimne łzy spływają mi po policzkach. - Zamknij oczy, proszę. - zwrócił się do mnie niedawno przybyły wybawiciel. Zrobiłam tak jak nakazał. Wtedy usłyszałam odgłosy kopnięć, uderzeń. Po czym wszystko umilkło, a ja na swoim ramieniu poczułam ciepłą dłoń. - Już dobrze, nie bój się. Szybko się nie podniesie. - odezwał się. Otworzyłam powoli oczy, a przede mną ukazał się przyjemna twarz młodego Koreańczyka, który delikatnie się uśmiechał. Miał czarne włosy zaczesane lekko na bok, a grzywka spadała mu delikatnie na czoło. Miał rysy gimnazjalisty. Był uroczy. - Pomogę ci wstać. - oznajmił po czym delikatnie pomógł mi się podnieść. Moje nogi nadal drżały ze strachu, przez co prawie nie upadłam. - Musimy iść do szpitala. Mój przyjaciel już zabrał tą mała dziewczynkę, wiec ja pomogę tobie. - powiedział i objął mnie delikatnie w talii, tak bym się nie wywróciła. Nie zaprzeczyłam, ponieważ byłam cala obolała i czułam, ze krwawię.
- Jak...jak się tu znalazłeś? - spytałam cichym, ochrypłym głosem, gdy szliśmy w stronę najbliższego punktu medycznego.
- Byłem w okolicy z kolegą, gdy usłyszeliśmy krzyki. Jako, że nie jestem typem człowieka, który ignoruje takie rzeczy, pobiegłem w stronę źródła dźwięku. Wtedy też zobaczyłem ciebie, która leży na ziemi i zwija się ze strachu. - odpowiedział. Przytaknęłam cicho. Nagle chłopak się zatrzymał i przykucnął przede mną. - Wskakuj, widzę, że wciąż jesteś oszołomiona i trudno ci iść. - oznajmił.
- Naprawdę nie trzeba, dam rade. I tak już dużo ci się naprzykrzyłam.
- Nawet tak nie mów. Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo, wiec nie zwracaj na to uwagi i wskakuj. - powiedział ciepłym głosem. Tym razem go posłuchałam i oparłam się o jego plecy. Czarnowłosy powoli wstał i ruszył dalej. - Jesteś bardzo lekka. - zaśmiał się.
- Dziękuje.
- Powinnaś troszkę przytyć, bo chude kobiety nie są tak bardzo atrakcyjne.
- Chciałabym, ale nie potrafię. Po śmierci rodzi....- przerwałam.
- Rozumiem. Nie przejmuj się, nic nie mów. Może się sobie przedstawimy. Jestem Lee Sangbum i mam 20 lat.
- Jestem Ahn Sooyeon, mam 18 lat. - odparłam cicho.
- Ahn Soo-yun.
- Nie, Ahn Soo-yeon. - poprawiłam go.
- Ah...przeraszam. Ahn Sooyeon. Sooyeon-ssi. - powtarzał moje imię w kółko. - Podoba mi się.
- Dziękuje. - kiwnęłam leciutko głową.
***
I tak doszliśmy do punktu medycznego, gdzie dali mi środki przeciwbólowe i uspakajające oraz obmyli mi rany. Sangbum nakłamał lekarzom, ze spadłam z niewielkiej górki, podczas zwiedzania miasta i obiłam się, stąd te wszystkie rany. Po godzinnym odpoczynku zostałam wypuszczona. Przez cały ten czas Sangbum był ze mną, co było miłym gestem z jego strony.
- Dziękuje bardzo za twoją pomoc i, że musiałeś się kłopotać z przyprowadzeniem mnie tu. Już więcej się nie spotkamy wiec nie mam jak ci podziękować, wiec przyjmij tylko moje słowa wdzięczności. - ukłoniłam się przed nim.
- Przestań, mówiłem ci, ze to nic wielkiego. - podniósł moja talie w górę. - Miło było mi cie poznać. Faktycznie, nie spotkamy się już więcej, ale i tak było przyjemnie. - uśmiechnął się promiennie, na co ja również odwzajemniłam uśmiech.
- Jeszcze raz ci dziękuje. Możesz iść, nie będę cie więcej kłopotać.
- Nie ma sprawy, naprawdę. Wiec tak, to pójdę. Uważaj na siebie w drodze powrotnej, jeśli by coś ci się przytrafiło dzwoń na policje.
- Dobrze. - przytaknęłam. Chłopak ruszył przed siebie. Tego dnia był środek lata. Zachód słońca. Koreańczyk będąc już na samym dole, pomachał do mnie jeszcze raz na pożegnanie, na co ja tak samo mu odmachałam z promiennym uśmiechem na twarzy.
Czy to na pewno koniec historii?
Oni mają zbyt wiele tajemnic przed sobą.
Odkrycie ich zajmie im dużo czasu, ale jeśli będą polegać na sobie nic nie będzie dla nich przeszkodą.
Uhhh...wiec tak. Mój kolejny blog i kolejne opowiadanie.
Mam mieszane uczucia, co do tego prologu, ale wiadomo...to dopiero prolog :D
Mam wenę do pisania. Aktualnie jestem przy kończeniu II rozdziału, więc niedługo wstawię I.
Opowiadanie nie będzie zawierało dużo rozdziałów, maksymalnie X.
Jednak chce poświęcić mu dużo uwagi i napisać go jak najlepiej potrafię, wiec może się tak zdarzyć, że nie będę dodawała nic przez miesiąc
Już z tego miejsca przepraszam was za wszystkie błędy, staram się by było ich najmniej, ale jestem tylko człowiekiem i też popełniam błędy :')
Proszę, komentujcie, oceniajcie, mówcie co wam się podoba, a co nie~~
Już wkrótce wstawię pierwszy rozdział!
Hm.. Nie często dodaje jakiekolwiek komentarze, więc jestem w tym raczej słaba. Oke. Zacznę od tego, że czekam na pierwszy rozdział. Prolog jest ciekawy i fajnie napisany. Na pewno będę śledzić dalsze postępy na tym blogu. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czasu. ^^
Prolog wydaję się super! :3 Z chęcią przeczytam 1 rozdział ^^
OdpowiedzUsuń